12 lutego 2016

O jakośći nieba

Ostatnie trzy sesje poświęciłem na obserwacji bardziej wymagających obiektów niż zwykle. Chodzi mianowicie o słynnego Konia (Barnard 33), Mgławicę Płomień (NGC 2024) oraz Kalifornię (NGC 1499). Niestety z marnym skutkiem. Oczywiście mam na swoim wyposażeniu filtr H-Beta, tak jak i kilka innych. Krótko mówiąc - klapa.

Zawsze byłem ciekaw - jakie mam niebo? Tak "na oko" oceniałem je na 5,0 - 5,5 mag w porywach do 6,0mag ( ale bardzo rzadko). Po kupnie miernika jasności nieba (SQM-L) okazało się, że miałem rację. Najczęściej wyświetlaną wartością była okolice 19,50 - 20mag/arcsec2, która odpowiada wielkości 5,3 - 5,7 mag. To jednak za mało, by porywać się na bardziej ambitne cele.

W moim najbliższym otoczeniu buduje się coraz więcej domów, a więc coraz więcej lamp wszelkiego rodzaju. Niedaleko znajduje się autostrada, czyli inaczej mówiąc warunki do uprawiania tego szlachetnego hobby, jakim jest astronomia, z roku na rok pogarszają się.

Na chwilę obecną będę obserwował na tyle, na ile pozwolą mi warunki na moim podwórku.

Jedynym wyjściem z sytuacji będzie poszukiwanie jakiejś dobrej miejscówki. Być może w Bieszczadach, lub lepiej (dla mnie) w Beskidzie Niskim. Trzeba się będzie ruszyć w teren i nie ma na to innej rady.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz